W Bóstwo Jezusa mogą wpatrywać się czystymi oczami tylko ci, którzy się wznieśli ponad sprawy i myśli tego świata i wraz z Panem wchodzą na wzniosłą górę samotni. Na tym ustroniu, z dala od zgiełku ziemskich poczynań i dążeń, z dala od zamętu burzliwych namiętności, na szczycie najczystszej wiary i doskonałej cnoty, objawia się i jaśnieje w chwale oblicze Chrystusa tym, którzy są godni wpatrywać się w Niego czystym spojrzeniem duszy.
Oczywiście, że Jezusa widzą także i ci, którzy wśród świata modlą się i działają w miastach, osiedlach i wsiach: ale nie widzą Go w takiej jasności, w jakiej ukazuje się tym, którzy tak jak Piotr, Jakub i Jan mogą wraz z Nim wznieść się na szczyty. Podobnie i w samotności odosobnienia ukazał się Pan Mojżeszowi oraz przemawiał do Eliasza.
Nasz Pan własnym przykładem potwierdza to, co mówimy. Jest On źródłem nieskazitelnej świętości i nie musiał jej chronić usuwając się na pustkowie z dala od ludzi, a przecież "wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić". Ma to być dla nas pouczeniem. My także, jeżeli chcemy mówić do Boga z sercem czystym i niepodzielnym, musimy uciec od wrzawy i zgiełku tłumów. W ten sposób, chociaż żyjemy jeszcze w ciele, możemy w słabej mierze zakosztować owej szczęśliwości obiecanej świętym w życiu wiecznym, aby i dla nas także "Bóg był wszystkim we wszystkich".
Wtedy spełni się w nas modlitwa, którą Zbawiciel zanosił do Ojca za swoich uczniów: "aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była, i Ja w nich". I jeszcze: "aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w nas". Miłość doskonała, którą "Bóg pierwszy nas umiłował", przeniknie i nasze serca, bo wiemy i wierzymy, że modlitwa Pana nie pozostanie bezowocną.
Tak się stanie, gdy Bóg będzie jedyną naszą miłością, jedynym pragnieniem, jedynym dążeniem i upodobaniem, gdy będzie treścią naszego życia, każdego słowa i każdego tchnienia. Wtedy jedność łącząca Ojca z Synem i Syna z Ojcem ogarnie nasze uczucie i naszego ducha. Bóg nas miłuje miłością szczerą, czystą i niepodzielną: podobnie i my będziemy z Nim zjednoczeni nierozerwalną miłością tak dalece, że każde nasze tchnienie, każda myśl i słowo będzie Go wypowiadało.
W ten sposób osiągniemy to, o czym mówiliśmy i czego Pan dla nas pragnie: "aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy: Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno". I znowu: "Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem".
Takie jest właśnie powołanie mnicha, do tego celu ma dążyć z całych swoich sił: aby już w tym życiu mieć przedsmak niebiańskiej szczęśliwości i chwały. Pełną doskonałość osiąga się wtedy, gdy nasz duch wciąż od nowa się wyzwala z krępujących go więzów ciała i wznosi się w górę ku rzeczywistości niebios tak dalece, że całe życie i każde uderzenie serca staje się jedną i nieustanną modlitwą.